O
amarantusie Mama usłyszała już jakiś czas temu. Potem zaczęła
się jej przygoda z blogami i Mama zorientowała się, że te
ziarenka są popularne w polskiej kuchni. Powolutku sama zaczęła
przymierzać się do włączenia tego produktu w swoje potrawy.
I
stało się... na początek oczywiście chleb.
Opierając
się na własnych doświadczeniach i przyzwyczajeniach, Mama
przygotowała wypiek z następujących składników:
1 szk.
mąki żytniej razowej,
1 szk.
mąki orkiszowej zwykłej,
1 szk.
mąki orkiszowej razowej,
3 szk.
mąki pszennej zwykłej,
3/4
szk. ziaren amarantusa zmielonych w młynku od kawy (otrzymano
czubatą szklankę mąki),
1
łyżka soli, 1 łyżka cukru,
zakwas,
2
szkl. wody.
Mama
połączyła wszystkie składniki a w końcowej fazie ciasto zostało
wyrobione ręką – tak jak ciasto drożdżowe i odstawione w ciepłe
miejsce. Już po 4 godzinach ładnie wyrosło, trafiło do foremek
i... na kolejne 4 godziny do nagrzanego do 50 stopni C piekarnika,
gdzie dalej mogło pracować. Pieczenie trwało godzinę w
temperaturze 180 stopni C.
Nowy
wypiek zaskoczył Mamę – chleb ma miodową barwę, wyjątkowy
zapach i do tej pory niespotykany smak, przy tym bardzo ładnie się
kroi i jest nawet lepszy po kilkunastu godzinach od upieczenia niż
zaraz po wyjęciu z piekarnika, smakuje wyśmienicie;)
Witaj w świecie uzależnionych od amarantusa ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę, te nasionka "wciągają" ;)
OdpowiedzUsuń