Poniedziałek dobiega końca. To był męczący dzień, a co gorsza...
podobnie zapowiadają się kolejne dni w tym tygodniu. Mama jest
zmęczona. Niemal dwanaście godzin była poza domem – nie lubi
tego. Bolą ją nogi, boli głowa i wydaje się, że nie ma na nic
siły. Herbatka owocowa, spokojna melodia, jabłko – może będzie
lepiej...
Skąd to zmęczenie?
Zewsząd słychać
„Wiosna”, samopoczucie powinno być wspaniałe... a tu taki
spadek energii i tak mało się chce. A przecież Wielkanoc za pasem
– trzeba umyć okna, uporządkować kuchenne półki, zadbać o
świąteczne dekoracje – Niedziela Palmowa tuż, tuż... Mama to też dziś
zrozumiała.
Zakupy. Ale markety to nie jej świat. Za głośno, za szybko... Całe szczęście, że Piękna mogła pomóc. Wszystko odbyło się o wiele sprawniej.
I nagle pytanie:
- Mamo, pamiętasz o zebraniu?
Tak zebranie,
prawdopodobnie ostatnie dla Mamy, jeżeli mamy na myśli edukację
Pięknej. W maju matura (oj, będzie się działo...). Jak można być
nieobecnym? Szybki, na ile to jest możliwe, (bo godziny
komunikacyjnego szczytu) przejazd przez miasto, wypakowanie toreb,
jeszcze szybszy posiłek i... z powrotem na drugą stronę miasta.
Warto było. Mama słyszy wiele miłych słów, ma nadzieję, że
Piękna nie zawiedzie jej oczekiwań, ale przede wszystkim nie
zawiedzie samej siebie, bo plany ma ciekawe, choć wymagające.
Powrót do domu jest przyjemny.
To jednak nie koniec dnia. Do „akcji” wkracza Tata.
- Oczywiście.
Mama nie odmówi. Był
czas, aby zadbać o to co materialne, teraz trzeba zadbać o to, co
duchowe. Trwają rekolekcje, konferencje są naprawdę ciekawe –
jest wiara, to znajdą się też siły.
Niedługo północ. Czas
zakończyć ten dzień. W końcu Mama jest spokojna. Zmęczenie
odeszło. Planuje zadania na jutro... i nareszcie może obejrzeć
torbę, jaką sobie sprawiła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz