Mimo
późnej pory Mama nadal działa w kuchni. Dziś wiele czasu spędziła
na działce, a teraz piecze ciasta.
Motywem
przewodnim wypieków są kremy budyniowe. Mama lubi je przyrządzać
– są łatwe, łączą się z różnymi smakami, a przechowywane w
chłodnym miejscu, znacznie dłużej niż kremy jajeczne, zachowują
swój smak.
Już
kilka dni „chodziła” za Mamą karpatka. Kiedyś piekła ją
znacznie częściej, ale od jakiegoś czasu ciasto to nie gościło
na stole Rodziny. Ochota na ten smak została wzmocniona po
przeczytaniu kilku przepisów Koleżanek Blogerek.
Ciasto
udało się – są góry i wyższe i nieco niższe, a to ważne.
Budyń
powstał z następujących składników:
2
szklanki mleka,
1,5
łyżki mąki pszennej,
1,5
łyżki mąki ziemniaczanej,
2
łyżki cukru,
sok z
połowy cytryny,
kilka kropel aromatu cytrynowego.
Po
wystudzeniu masa została połączona z kostką dobrej margaryny i …
krem był gotowy.
Do
upieczenia kolejnego ciasta pchnęła Mamę ciekawość.
Szpinak
na słodko? Miętowe landrynki rozpuszczone w wodzie? Jak może
smakować?
A właśnie taki przepis znalazła Mama. Zaryzykowała i …
bardzo miło została zaskoczona.
Ciasto
robi się szybko, a czas na jego upieczenie pozwala, by spokojnie
przygotować krem budyniowy, niby taki zwyczajny, ale jednocześnie
rzadko spotykany.
Leśny
mech pięknie wygląda i wyjątkowo smakuje.
Wygląda bardzo apetycznie, z chęcią bym zjadła :):)
OdpowiedzUsuńSmakuje jeszcze lepiej niż wygląda;)
OdpowiedzUsuń